Dolny Śląsk – tygodniowy road trip po najciekawszym regionie Polski
Dopiero za trzecim razem udało mi się wyjechać na Dolny Śląsk. Pierwszy raz miałam się tam wybrać w październiku 2020, ale weszła na grubo druga fala koronawirusa. Potem postanowiłam jechać tam na wiosnę 2021, to akurat przyszła trzecia fala pandemii. W końcu w czerwcu sytuacja zaczęła się stabilizować i w sumie z tygodniowym raptem wyprzedzeniem postanowiłam, że tym razem ten wyjazd musi dość do skutku. Plan gotowy od miesięcy plus spontaniczny, warto podkreślić, że pierwszy od wybuchu pandemii, wyjazd zagraniczny do Czech, to musiało się udać! Jak tytuł posta wskazuje, na Dolny Śląsk pojechałam samochodem, uwielbiam road tripy, tę swobodę przemieszczania się i niezależność. Dodatkowo na Dolnym Śląsku wszędzie jest dość blisko, więc pojedyncze odcinki zwykle nie przekraczały godziny jazdy. Czy mi się podobało? Jeszcze jak! Według mnie Dolny Śląsk jest najciekawszym regionem w Polsce (z tych, które do tej pory odwiedziłam). Zatrzęsienie pałaców, zamków, kościołów, opactw, naturalnych atrakcji, skałek, gór, dawnych wulkanów, jeziorek. Naprawdę jest w czym wybierać i chyba nikt nie mógłby się tu nudzić. Ja na pewno nie! I już planuje kolejny wyjazd na Dolny Śląsk.
Trasa road tripu po Dolnym Śląsku
Atrakcje, jakie wybrałam, skupiały się wokół Jeleniej Góry, Wałbrzycha i Kotliny Kłodzkiej, z finałem już w opolskim, w Pałacu w Mosznej. Trasa 9-dniowego tripa samochodem wyglądała następująco: Warszawa – Lubiąż (Opactwo Cystersów) – Jawor (Kościół Pokoju) – Małe Organy Myśliborskie – Organy Wielisławskie- Skalny Most w Rudawskim Parku Krajobrazowym – Perła Zachodu – Zamek Księcia Henryka w Marczycach – Świątynia Wang w Karpaczu – Szczawno-Zdrój – Zamek Książ w Wałbrzychu – Stara Kopalnia w Wałbrzychu – Skalne Miasto w Czechach – Podziemne Miasto Osówka – Wambierzyce (74 kaplic i Sanktuarium) – Kudowa-Zdrój – Błędne Skały – Duszniki-Zdrój (Muzeum Papiernictwa) – Zamek Leśna Skała w Szczytnej – Kłodzko – Międzygórze – Bystrzyca Kłodzka – Szczeliniec Wielki – Złoty Jar – Pałac w Kamieńcu Ząbkowickim – Pałac w Mosznej – Warszawa. W dziewięć dni zrobiłam samochodem 1621 km, w nogach średnio 11 km dziennie. Intensywnie, a i tak nie zobaczyłam wszystkiego. Bo trzeba Wam wiedzieć, że Dolny Śląsk to chyba do tej pory najciekawszy region Polski, jaki odwiedziłam.
Gdzie spać na Dolnym Śląsku
Willa Nova – Jawor
Zatrzymałam się w Jaworze, bo po wyjeździe z Warszawy przed 6 rano i przejechaniu około 440 km nie bardzo miałam już silę jechać dalej. Willa Nova to jedna co prawda z niewielu opcji w Jaworze, ale za to strzał w dziesiątkę szczególnie w upalne dni, bo pokoje mają klimatyzację. A początek mojego wyjazdu był naprawdę piekielnie upalny. Przestronny apartament miał na wyposażeniu duże podwójne łóżko, TV, zestaw do kawy i herbaty. Łazienka również przestronna zawierała wszystko co niezbędne. Parkowanie bezpłatne od ulicy, sporo miejsc. Obiekt położony nad restauracją, przylegający do osiedla, zaledwie kilka minut spacerem od Kościoła Pokoju i kawałek dalej od Starówki. Za 1 noc zapłaciłam 156,4 zł. Doskonała opcja na restart po długiej podróży.
Bukowy Dworek – Szczawno-Zdrój
Na kolejne 3 noce moją bazą został Bukowy Dworek położony kilka minut od głównego deptaka Szczawna-Zdroju. Bukowy Dworek mieści się na tyłach hotelu Camelot, mają wspólną recepcję oraz salę śniadaniową w Camelocie. Dla gości dostępnych jest mnóstwo miejsc parkingowych. Pokoje w Bukowym Dworku mieszczą się na pierwszym piętrze, prowadzą do nic kręte schody w górę, a potem kilka w dół. Pokoje są przestronne, z łazienką, TV. Wi Fi nie bardzo chciało śmigać, często zrywało. Nie było również czajnika, jedynie kubki (ja na szczęście wożę ze sobą mały czajniczek turystyczny, więc byłam uratowana). Pokój nie miał klimatyzacji, ale dzięki grubym murom pokój praktycznie w ogóle się nie nagrzewał, nawet w upalne dni. Śniadania w formie stołu szwedzkiego z zachowaniem wszystkich zasad reżimu sanitarnego, smaczne i świeże produkty, duży wybór. Za 3 noce ze śniadaniem zapłaciłam 420 zł.
Pokoje Gościnne Topola – Kudowa-Zdrój
Na kolejne 3 noce na bazę wypadową wybrałam Kudowę-Zdrój i położone nieco poza centrum miejscowości Pokoje Gościnne Topola, rodzinnie prowadzony obiekt z przemiłą właścicielką. Przestronny apartament z prywatną łazienką, wszystko nowe i czyste, bardzo wygodne łóżko, w pokoju dodatkowo czajnik, lodówka, deska do krojenia, choć na korytarzu jest też wspólna, w pełni wyposażona kuchnia i przestrzeń do zjedzenia wygodnie posiłków. Miejsce parkingowe w cenie, tuż obok budynku. Co centrum Kudowy ok. 1,5 km co stanowiło przyjemny wieczorny spacer przez Park Zdrojowy. Za 3 noce zapłaciłam 361 zł.
Zamek Moszna (Pałac w Mosznej)
Wymyśliłam sobie, że na ostatnią noc zamelduje się w pokoju hotelowym Zamku Moszna. Cena za noc ze śniadaniem i parkingiem – 150 zł, więc zupełnie przyzwoita. Po przyjeździe zaskoczyły mnie rusztowania, bowiem pałac jest w trakcie renowacji, która potrwa jeszcze cały 2022 rok. Na szczęście okazało się, że mój pokój jest zlokalizowany od drugiej strony, gdzie (jeszcze) nie ma rusztowań i w ogóle ta najbardziej atrakcyjna strona zamku, widoczna na wszystkich zdjęciach jest dobrze widoczna. Na stronie bookingu na jednym ze 152 zdjęć faktycznie wspomniano o remoncie, ale nic o rusztowaniach. Można się rozczarować, więc przed rezerwacją dobrze dopytajcie gdzie są rusztowania na czas Waszego przyjazdu. Choć czy warto się tu zatrzymać to inna kwestia, bo jak dla mnie to nie ma tu trochę co robić. Restauracja hotelowa serwuje smaczne i ciekawe dania, w tym dla wegetarian, śniadanie było ok. Natomiast czy sam nocleg w zamku jest konieczny, żeby go zobaczyć? Dziś mam wątpliwości, bo można tu przyjść normalnie w ciągu dnia, pozwiedzać i już. W nocy zamek jest niepodświetlony, nikt z obsługi nie nosił maseczki, w ogóle obsługa była słabo zainteresowana gośćmi. Panie przygotowujące śniadanie (mieszkałam 2 pokoje od sali śniadaniowej) o 7 rano w niedzielę jakby w ogóle nie miały pojęcia, że za ścianą są goście i może nie mają ochoty się zrywać o świcie, rozmawiały ze sobą na pełny regulator. Brakuje tu jakiegoś zaaranżowania przestrzeni, może leżaki, hamaki dla gości? Po brutalnej pobudce i szybkim śniadaniu nie miałam powodu, żeby siedzieć tam do wykwaterowania i zdecydowałam się na wczesny powrót do Warszawy.
Atrakcje Dolnego Śląska
Był to mój pierwszy wyjazd na Dolny Śląsk, dlatego skupiłam się na głównych i bardziej znanych atrakcjach. Osobiście lubię łączyć zarówno zwiedzanie zabytków jak i naturalne atrakcje, chodzenie po górach. Miałam ogólny plan i mniej więcej wiedziałam co danego dnia chciałabym robić, bilety wstępu, tam gdzie było to możliwe, starałam się kupować z wyprzedzeniem – zwykle jednodniowym. Opisywane atrakcje przedstawiam w kolejności chronologicznej.
Opactwo Cystersów w Lubiążu
Zaczęłam eksplorować Dolny Śląsk od niewielkiej wsi Lubiąż, za to kryjącej wielkie zabytki. Cysterski zespół klasztorny jest jednym z największych tego typu obiektów w Europie i faktycznie, pierwsze co rzuca się w oczy to monumentalne rozmiary opactwa. W skład tej ogromnej budowli wchodzą bazylika z XIV wieku (zbudowana na ruinach innej z XII wieku), klasztor i pałac opatów, w bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się pomocniczy kościół św. Jakuba oraz pomieszczenia gospodarcze. Patrząc na cały kompleks w sumie tylko niewielka część została zachowana lub odrestaurowana, jak można sobie wyobrazić – są to olbrzymie koszty. Podczas zwiedzania z przewodnikiem zwiedzamy wspaniale zachowaną Salę Książęcą, podobnie Refektarz klasztorny oraz zupełnie ogołoconą bazylikę NMP. Poruszając się między bazyliką a refektarzem zajrzeć można do niewielu otwartych dawnych klasztornych cel. Najpiękniej prezentuje się Sala Książęca, jednak nie zdradzę Wam jak do tego doszło, a historia jest całkiem zabawna, więc koniecznie wybierzcie się na zwiedzanie.
Informacje praktyczne: bilet wstępu dla osoby dorosłej 20 zł, ulgowy 15 zł, parking całkiem spory, gratis. Zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem co godzinę o pełnej godzinie, kasa czynna jest również tylko wtedy. Za bilety można płacić tylko gotówką! Zwiedzanie trwa ok. 45 min.
Strona: www.fundacjalubiaz.org.pl
Kościół Pokoju w Jaworze
Przyciągnął mnie tutaj absolutnie fantastyczny wygląd kościoła nie tylko z zewnątrz, ale przede wszystkim na to, jak urządzony i udekorowany jest wewnątrz. Podczas zwiedzania z głośników przewodnik opowiada o historii kościoła i jego poszczególnych elementach. Kościół Pokoju swoją nazwę zawdzięcza zawarciu pokoju westfalskiego, który kończył wojnę trzydziestoletnią w XVII wieku pomiędzy protestanckimi krajami wchodzącymi w skład I Rzeszy oraz jej sojuszników (państwa Skandynawii) a katolicką dynastią Habsburgów. Tym ostatnim niekoniecznie ta wojna wyszła na zdrowie i w końcu Habsburgowie naciskani przez protestancką Szwecję, zgodzili się wybudować na swoich terenach 3 kościoły śląskim luteranom: w Jaworze, Świdnicy i Głogowie (tego już nie ma, bo spłonął doszczętnie w XVIII wieku), ale pod kilkoma warunkami, m.in. by były zbudowane z nietrwałych materiałów. Dlatego też kościół w Jaworze ma konstrukcję szachulcową, czyli mamy drewniany stelaż który wypełnia glina wymieszana czym popadnie: trocinami, łodygami, wiórami itp. Wnętrza zachwycają barokowym wystrojem, podziwiać tu można też obrazy prezentujące Stary i Nowy testament oraz zamkowej pejzaże. Kościół w Jaworze wraz z tym w Świdnicy należą do największych o tym typie konstrukcji na świecie, został też wpisany na listę UNESCO. W maju odbywają się tu Koncerty pokoju, a regularnie oczywiście odbywają się tu śluby. Nawet podczas moich odwiedzin trwały przygotowania do ceremonii po południu.
Informacje praktyczne: bilet wstępu dla osoby dorosłej 12 zł, parking dostępny przed wjazdem do parku, na terenie którego mieści się kościół, ale bardzo mały. Można próbować szczęścia od tyłu kościoła, i przejść przez park.
Strona: kosciolpokojujawor.pl
Małe Organy Myśliborskie
Około 10 minut jazdy od Jawora skręcamy w lewo i droga zmienia się w taką polną wyłożoną kamieniami i moje auto chcąc nie chcąc staje się terenowe. Tak przejedziemy ok. 3 km, im dalej tym gorzej, ale szkoda się wycofać jak już się tyle wytrząsało. Kiedy mapa mówi jesteś na miejscu to nadal jestem na środku tej uroczej drogi, jedyne miejsce gdzie mogę zostawić auto to taka rest area z drewnianymi ławkami i miejsce na ognisko. Nie ma rady, choć jak czytałam jak tu dojechać przed wyjazdem, to byłam pewna, że padły słowa parking, WC itp. I faktycznie po sprawdzeniu na mapie to wszystko jest, tylko od drugiej strony:
W każdym razie zostawiam auto i idę za znakami, w sumie dojście z tego punktu do organów zajmuje mi może 10 minut z przystankami na zdjęcia, bo całkiem sielskie mam po drodze panoramki. Mimo, że jest 7 rano to upocona jestem na maksa, a podejście do organów wcale nie jest jakieś wymagające. Małe Organy Myśliborskie leżą na terenie Parku Krajobrazowego Chełmy i stanowią pomnik przyrody nieożywionej. Tak w dużym uproszczeniu to bazaltowy czop wulkanu z widocznymi ciosami słupowymi, który przypomina nieco kościelne organy.
Informacje praktyczne: darmowa atrakcja, zweryfikujcie dojazd na mapach google, bo ja mam ustawione najkrótszą drogę i dlatego mnie tak przeczołgało. Pod kątem światła do zdjęć rano to dobra pora, słońce pięknie oświetla organy.
Organy Wielisławskie
Wspominałam już, że Dolny Śląsk to kraina wygasłych wulkanów? Prosto z Małych Organów Myśliborskich jadę do następnych, Wielisławskich. Tutaj droga dojazdowa jest już nieco lepsza, nie grozi mi urwanie kół, a pod samymi organami jest miejsce do zaparkowania wraz z częścią wypoczynkową. Sprawy mają się podobnie jak u poprzednika, organy (ryolity) wyłaniają się w formie słupów na zboczach wzniesienia Wielisławki (372 m n.p.m).
Informacje praktyczne: darmowa atrakcja, jest parking i miejsce do biwakowania. Pod kątem światła do zdjęć lepiej byłoby się tu wybrać popołudniu, rano organy są pod słońce.
Skalny Most w Rudawskim Parku Krajobrazowym
To miejsce wypatrzyłam na mapie zaledwie dzień wcześniej, a że Rudawski Park Krajobrazowy był na trasie do Karpacza, postanowiłam włączyć Skalny Most do planu. Dojechałam na koniec wioski, na Parking na Przełęczy Mniszkowskiej i stamtąd nie tym szlakiem co trzeba (zupełnie nieświadomie) podążyłam w stronę Skalnego Mostu. Potem by naprawić swój błąd musiałam zmienić szlak na taki, który prawie pionowo schodził w dół. Wszystko po to, żeby Skalny Most zastać totalnie pod słońce, co wykluczało naprawdę piękne zdjęcie (lepiej się tu pojawić popołudniu). Jednak czego nie można mu odmówić to bardzo oryginalnej konstrukcji.
Powered by the Echo RSS Plugin by CodeRevolution.